W internecie mnożą się sprzeczne informacje na temat soli. Szkodzi, leczy, powoduje nadciśnienie, obciąża nerki. Przeciętny a nawet nieprzeciętny Kowalski już sam nie wie co dobre. A co to w ogóle jest sól?
Najprościej mówiąc jest to produkt reakcji kwasu z zasadą, ale żeby nie przypominać sobie stresu i potu wylanego nad tymi reakcjami na sprawdzianach z chemii, my skupimy się na mniej wnikliwej analizie.Nasza sól, którą dodajemy do potraw składa się głównie z chlorku sodu. Formy nieoczyszczone takie jak kamienna, morska czy himalajska posiadają dodatkowo szereg minerałów. I właśnie te minerały są przyczyną wszystkich sprzeczności, które zaraz postaram się wyjaśnić.
Najpierw, krótka charakterystyka poszczególnych gatunków soli:
-
Sól kamienna
Występuje ona w Polsce w stanie naturalnym. Jest nieoczyszczona, czyli posiada oprócz chlorku sodu także mikroelementy. Jej struktura sprawia, że są one jednak gorzej przyswajalne niż na przykład te z z krystalicznej soli himalajskiej. Może mieć piękny różowy kolor. Szczególnie polecana do przetworów. Kupujmy sól gruboziarnistą-zawiera więcej minerałów.
-
Sól morska
Powstaje przez odparowanie wody morskiej. Na rynku często występuje oczyszczona sól morska czyli bez mikroelementów oraz z dodatkiem chemii w postaci antyzbrylacza. Jeśli w niezrozumiały sposób kochacie ten gatunek soli, to wybierajcie nieoczyszczoną oraz bez antyzbrylacza. Można by jeszcze dodać z czystych mórz i oceanów, ale przy obecnym stanie środowiska naturalnego takich już nie ma, więc sobie daruję.
-
Czysta, zwykła sól spożywcza
Możemy ją określić jako produkt solopodobny. Oczyszczona, z antyzbrylaczem, czyli zwykła trucizna dla organizmu. W konwencjonalnej żywności bo….tania. Dla producentów nieważne, że szkodliwa, ale ważne, że tania. Unikajmy jej całkowicie, bo tak jak każda oczyszczona substancja z dodatkiem środków chemicznych ma zgubny wpływ na człowieka.
-
Sol himalajska
I chwalona i ganiona. Dla jednych lekarstwo, dla innych trucizna. Jak to w końcu jest?
Zawiera dobrze przyswajalne minerały oraz jest nieoczyszczona. Media i internet wykreowały ją jako sól idealną, o właściwościach leczniczych. Fakt, jest lepiej tolerowana przez organizm niż zwykła sól, ale to wciąż sól. Tak więc stosujmy ją, ale z umiarem. Raczej przejdźmy obojętnie obok porad, żeby pić ją rozpuszczoną w wodzie w celach leczniczych. Nasze komórki i tak mają za dużo sodu względem potasu, gdy solimy potrawy, więc nie dokładajmy do pieca.
A dlaczego niektórzy twierdzą, że sól himalajska jest wręcz trująca?
A bo w składzie 83 pierwiastki, w tym np. ołów, uran, neptun, pluton…., to co będziemy świecić? Oczywiście, że nie. Ilości tych pierwiastków są tak śladowe, że jeśli sypniemy trochę soli himalajskiej do jedzenia, to na pewno nie ulegniemy napromieniowaniu ani nie podupadniemy na zdrowiu. Są one w skałach, w glebie, warzywach i w śladowych ilościach nie mają szkodliwego wpływu na organizm.
Jakiej soli mamy używać w kuchni?
Najlepiej żadnej, ale nawet sam nie mogę jakoś cieszyć się smakiem ziemniaka bez soli.;) Kto da radę niech nie soli, a kto już musi, to niech będzie to sól kamienna lub himalajska nieoczyszczona, bez dodatku antyzbrylacza. Żadnej soli nie stosujmy jako leku!-są skuteczniejsze naturalne medykamenty. Jeśli solimy jedzmy dużo kaszy jaglanej, pomidorów oraz bananów, żeby utrzymać wysoki poziom potasu. Pamiętajmy, że sól nie jest całym złem tego świata, ani nie jest tez lekiem na całe zło. Są lepsze(himalajska i kamienna) oraz gorsze(morska, sól spożywcza) gatunki soli, ale nigdy nie traktujmy żadnej jako “zdrowego produktu” i nie dajmy się zmanipulować tym, którzy każą solić więcej, żeby być zdrowszym, bo akurat panuje taka moda.(sól himalajska)