Przejedzeni, ale niedożywieni – czyli wycieczka do supermarketu.

Zapytacie… O co chodzi?! Niedożywienie pewnie kojarzy się wam głównie z Afryką, z dziećmi, darmowymi obiadami dla najbiedniejszych albo ze zbiórkami żywności. Co ma więc z tym wspólnego supermarket?Zdziwicie się na pewno, gdy powiem wam, że większość współczesnego, uznawanego za bogate, społeczeństwa jest niedożywiona pomimo, że taśmy na kasach w marketach uginają się pod ciężarem jedzenia. Jak to jest możliwe? Już wyjaśniam.

 

Co to jest w ogóle niedożywienie?

Dla ułatwienia możemy podzielić je sobie na dwa typy. Pierwszy z nich to wspomniane na początku niedożywienie wynikające z braku pieniędzy na jedzenie, suszy i kataklizmów powodujących, że najzwyczajniej w świecie ludzie nie mają co jeść. Podaż tłuszczy i węglowodanów jest zbyt niska i organizm nie może właściwie funkcjonować. Typ II, który tyczy się społeczeństw wysokorozwiniętych to wręcz nadmiar oczyszczonych węglowodanów i tłuszczy  połączony z brakiem witamin, minerałów, enzymów oraz całej rzeszy innych, niezbędnych substancji odżywczych. I własnie typem drugim niedożywienia zajmiemy się w tym artykule.

 

Co z tym supermarketem?

Nic szczególnego do niego nie mam. 😉 Supermarket czy zwykły mały dyskont osiedlowy – bez różnicy. Po prostu im większy sklep, tym łatwiej można zauważyć pewne trendy w zachowaniu konsumentów. Sm często bywam w dużych, sieciowych sklepach, gdyż w ostatnich latach ich oferta znacznie się poprawiła. Powstały działy ze zdrową żywnością, w których znajdziemy wiele produktów pochodzących z rolnictwa ekologicznego. Niestety półki te odwiedzane są tylko przez garstkę świadomych klientów. Reszta dokonuje mniej lub bardziej przemyślanych zakupów w ogromie działów z konwencjonalną żywnością.

 

Typy klientów – konsumentów.

1. Najgorszy typ, który nie łączy jedzenia ze zdrowiem. W koszyku lądują zgrzewki Coca-Coli, kolorowych napojów, sterty mięsa, białego pieczywa, słodzony nabiał, ciastka i cukierki oraz gotowe dania do odgrzania, których skład na etykiecie jest dłuższy niż paragon z zakupów przedświątecznych.

 

2. Na zakupy klienta typu drugiego wpływ mają media oraz kolorowe gazety. W koszyku lądują ciemne pieczywo, masa chudego nabiału, otręby, musli, grube kasze, odrobina chudego mięsa i prawie….zero tłuszczu.

 

3. Typ mieszany-mix 1 i 2- trochę niezdrowo i trochę…nie w pełni zdrowo, żeby uspokoić sumienie.

 

4. Klient, który wie co kupuje, ma świadomość wpływu diety na zdrowie oraz stosuje się do zasady “jestem tym co jem”. Wybiera produkty najbardziej naturalne, w odpowiedniej dla zdrowia ilości. Nie kierują nim media ani kartki z napisem “promocja”tylko zdobyta wiedza, którą nasi przodkowie mieli okazję testować na sobie przez tysiące lat.

 

 

Wniosek nasuwa się sam. Najwłaściwszy jest oczywiście sposób robienia zakupów przez klienta nr. 4 i tutaj dodatkowy komentarz jest zbędny.
Klient nr. 1- wózek pełny, żołądek pełny, a organizm… woła ratunku! Masa przetworzonego jedzenia, toksyn, niezdrowego cukru. Jedzenie ociekające niezdrowymi tłuszczami( oleje, margaryna), pozbawione substancji odżywczych oraz prowadzące do licznych chorób cywilizacyjnych.
Klient nr. 2- nie jest najgorzej, ale dobrze też nie jest. Multum błonnika i kwasu fitynowego, które stosowane w nadmiarze zmniejszają przyswajalność minerałów oraz nadmiernie drażnią jelita. Niedobór tłuszczy i cholesterolu przyczynia się do zbyt małej produkcji niektórych hormonów oraz witaminy D3. Oliwy do ognia dolewa mleko UHT, które od krowy do konsumenta dzieli kilka procesów przetwarzania. Może ono powodować przy nadmiernym spożyciu zaburzenia gospodarki hormonalnej.

 

chemia w zywnosci

 

Podsumowując…

Przez długi czas byłem klientem typu 1 bez żadnej wiedzy na temat właściwego odżywiania. Skutkowało to traceniem czasu i pieniędzy na wizyty lekarskie, które za sprawą przepisywanych tabletek tylko pogłębiały problemy i jeszcze dokładały nowych. Pewne mniej lub bardziej przypadkowe zdarzenia skłoniły mnie do zainteresowania się tematem zdrowego, optymalnego żywienia. W ten sposób ewoluowałem na klienta typu 4. 😉 Po 2 latach mogę szczerze powiedzieć, że było warto!  A Ty, w której grupie jesteś? Może w I i chcesz to zmienić, ale nie wiesz jak? Zapraszam do lektury mojego bloga, zadawania pytań i dyskusji!